Wytwórnie i organizacje antypirackie wciąż krzyczą, że właściciele praw autorskich tracą miliardy z powodu piractwa. A to niekoniecznie prawda...
Już wcześniej pojawiały się głosy, że piractwo może tak naprawdę nie tylko nie uszczuplać zarobków wytwórni, ale wręcz napędzać im klientów, którzy z chęcią wyłożą pieniądze na ich produkty. A tymczasem, jak wiecie, wiele osób ściąga gry czy muzykę na próbę i, jeżeli im się spodoba, kupują. W tym miejscu trzeba przyznać, że z filmami ta zasada sprawdza się nieco słabiej.
Po raz pierwszy ktoś podjął się zbadania zjawiska, które można by określić mianem zależności nielegalnego pobierania muzyki od jej zakupu. Zajęła się tym organizacja The American Assembly, działająca przy Uniwersytecie Kolumbia, a jej królikami doświadczalnymi byli obywatele USA i Niemiec.
Przeprowadzono z nimi tysiące wywiadów telefonicznych, które miały pokazać ich zwyczaje odnośnie cyfrowej muzyki. Chodziło o to, co mają na swoich komputerach, ale także - w jaki sposób to do nich trafiło.
Jak łatwo można się domyślić, ci, którzy deklarowali, że korzystają z P2P, mieli na swoich dyskach więcej muzyki od tych, którzy nie używali tej formy pozyskiwania utworów. Jednak wyniki badania wskazują także, że ci, którzy nielegalnie wymieniają się w sieci plikami, także więcej muzyki kupili legalnie. W USA różnica wynosi aż 30 proc.
W Niemczech ta różnica jest jeszcze bardziej wyraźna. Użytkownicy P2P kupili niemal trzy razy więcej cyfrowej muzyki niż ci, którzy deklarują, że nie używają P2P. Trzeba jednak zauważyć, że próbka ankietowanych w badaniu w Niemczech jest niższa, więc być może należałoby traktować dane dotyczące naszych sąsiadów z przymróżeniem oka.
Źródło: komputerswiat.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz